Bûche de Noël jest tradycyjnym ciastem spożywanym w czasie świąt Bożego Narodzenia we Francji i innych krajach. Bûche de Noël to również pasta do czyszczenia buzi firmy Lush. Jest to jeden z pierwszych produktów Lusha z którymi miałam do czynienia. Nasz miłość rozpoczęła się wraz z pierwszym otwarciem czarnego pojemniczka i ...powąchaniem zawartości :) Witajcie Święta!
Pasta składa się ze zmielonych migdałów, glinki kaolinowej, suszonej żurawiny, świeżej satsumy, masła kakaowego oraz kropli Brandy. Jak ta mieszanka obłędnie pachnie! Jak połączenie makowca z żurawiną i wszystkimi słodkościami, które się spożywa podczas Świąt :) Żeby było jeszcze bardziej ciekawie, całość zawinięta jest w algi nori. Same dobre i naturalne pyszności. Witaj piękna skóro!
Pasta jest świeża, jej termin ważności wynosi 3 miesiące od daty produkcji. Używam jej od ponad dwóch miesięcy. Jej ilość jest proporcjonalna do terminu ważności. W czarnym pudełeczku znajduje się 100 g produktu. Kupiłam ją z zamiarem używania, jako produkt do demakijażu. Niestety w moim przypadku, zdecydowanie się do tego nie nadaje. Jest za to świetna jako poranny czyścik, który stosuję ok. trzy razy w tygodniu. Pasta jest łatwa w użyciu, wystarczy wyjąć kawałek z pojemnika i rozrobić ją z odrobiną wody. Jest delikatna, pomimo zmielonych migdałów, nie przypomina peelingu. Czyścik sprawia, że skóra jest delikatnie oczyszczona i wygładzona. Usuwa złuszczony naskórek, suche skórki, oczyszcza pory i absorbuje nadmiar sebum. Przy regularnym stosowaniu widzę poprawę stanu skóry. Czasem nakładam BDN i pozostawiam na chwilę na buzi, jako ekspresową, poranną maseczkę podczas mycia zębów ;)
Pasta Bûche de Noël jest dostępna raz do roku wraz z limitowaną kolekcją świąteczną. Jej produkcję Lush rozpoczyna już we wrześniu. Podobno jej całorocznym odpowiednikiem jest Angels on Bare Skin. Nie wiem, jeszcze nie testowałam :) Bûche de Noël przetestowałam, polecam i kupię ponownie za rok.
Testowałyście Bûche de Noël? Może polecacie inne czyściki firmy Lush lub znacie ich odpowiedniki dostępne na polskim rynku?
Tej świątecznej nie, ale Angles jest bardzo fajne. Ostatnio z braku Lusha pod ręką ukręciłam sama jej "odpowiednik".
OdpowiedzUsuńTeraz chcę zamówić i przetestować Angel. Muszę kiedyś spróbować zrobić taką home-made pastę ;)
Usuńkompletnie tego nie znam ale dziwnie wygląda..w sumie mnie tam kusi :)
OdpowiedzUsuńMnie Lush non-stop kusi i ciągle kombinuję, jak tu zamówić coś nowego ;) Poza tym, lubię takie dziwadełka.
UsuńJeeej nawet nie wiesz ile bym dała żeby wyprobować coś z tego rozsławionego Lusha :))
OdpowiedzUsuńWpadnij do mnie.
http://hushaaabye.blogspot.com
Na pewno znajdziesz coś dla siebie :)
Mam nadziej, że niedługo Ci się uda, bo na prawdę warto :)
Usuńteż chętnie się dowiem coś o tańszych, polskich zamiennikach Lusha :D
OdpowiedzUsuńNa razie znalazłam Plastelinkę Muminka z Lawendowej Farmy, odpowiednik Angels on Bare Skin. Chyba zamówię ją po nowym roku. Obiecuję dać znać, czy się sprawdziła :)
UsuńDlaczego w Polsce nie ma Lusha! Mam taką ochotę na kilka jego produktów, ale przesyłka, a dokładnie jej koszt zniechęca:(
OdpowiedzUsuńTeż nad tym ubolewam :( Zarówno nad brakiem Lusha, jak i ceną przesyłki z UK. Mam nadzieję, że jak już otworzą go u nas, to ceny nie będą większe od tych z UK razem z przesyłką! Często zamówienie z UK razem z przesyłką wychodzą taniej, niż zakup bezpośrednio w DE lub USA.
Usuńfajny produkt :)
OdpowiedzUsuńchce Lusha w Polsce :) podobno w Warszawie mają otworzyć ale do Warszawy bardzo daleko mam :/
OdpowiedzUsuńfajny blog zostaję na dłużej:)
Też z niecierpliwością czekam na otwarcie. Może od razu zrobią też sklep internetowy, aby każda polka miała dostęp do Lusha :)
OdpowiedzUsuńJak już w końcu otworzą Lush w Polsce to coś czuję, że przepadnę :)
OdpowiedzUsuńTeż się tego obawiam, a jednocześnie nie mogę się doczekać świeżych maseczek :)
Usuń